Powiew zmian ze wschodu cz.5

W zeszły poniedziałek mieliśmy kolejną odsłonę białoruskiej tragedii. Bank centralny po raz kolejny zdewaluował rubla. Podniesiono cenę oficjalna do czarnorynkowej. Szczegóły poniżej.
Wcześniejsze wpisy na temat kryzysu finansowego na Białorusi

Socjalistyczne raje żyjące na kredyt zawsze bankrutują. Za upadek płaci społeczeństwo wierzące we „Władzę”.

A ty jesteś gotowy na upadek w Polsce?

—————

Od początku roku rubel potaniał wobec dolara o 289 proc. Białorusini wykupują leki, żywność i paliwa. A władze twierdzą, że kryzysu nie ma

Nadieżda Jermakowa, prezes białoruskiego banku centralnego (NBB), przyznała w wywiadzie prasowym, że na czwartkowej dewaluacji rubla (o 52 proc.) straciła swoje bankowe oszczędności (30 mln rubli), „tak jak wszyscy”.

W ostatni czwartek kierowany przez nią NBB w końcu zrobił to, co Międzynarodowy Fundusz Walutowy zalecał od początku roku – ujednolicił kurs rubla do poziomu rynkowego. Tym samym oficjalny kurs banku – 5712 rubli za dolara – został zastąpiony przez ustanowiony na giełdowej sesji kurs rynkowy – 8680. Oznacza to dewaluację o 52 proc. Na początku roku kurs wynosił 3000 rubli.

Przez weekend Białorusini próbowali kupić jak najwięcej towarów po starych cenach. Ze sklepów znikają wszystkie przydatne produkty w starych cenach, takie jak cukier, masło, kasze, oleje i mięso. Wykupiono nawet zapałki. Największe kolejki tworzyły się w aptekach i na stacjach paliw, bo dotąd tylko importerzy surowców energetycznych i leków kupowali waluty po zaniżonym kursie banku centralnego.

Iwan Kozyriow, dyrektor firmy farmaceutycznej Unifarm, wyjaśnił w mediach, że preparat kupowany za granicą np. za 1 dolara kosztował dotąd w białoruskiej aptece 8700 rubli (do oficjalnego kursu zakupu dolara – 5712 rubli, dochodziło cło równe 10 proc. wartości, marża hurtowa i detaliczna). Po dewaluacji taki lek podrożeje do 14 000 rubli. Do tego na rynku może zabraknąć lekarstw, bo firmy mają zapasy na najwyżej dwa tygodnie. A „połowa firm farmaceutycznych może zbankrutować”.

Mimo to wicepremier Anatolij Tozik jest w optymistycznym nastroju. Tuż po dewaluacji ogłosił, że w kraju kryzysu nie ma. – Zajmujemy się teraz rozwiązaniem dwóch zadań: wyprowadzeniem kraju z okresu problemowego i zabezpieczeniem spokojnego rozwoju w 2012 r. Użyłem terminu „problemowy”, ponieważ mamy problemy, ale żadnego kryzysu w kraju nie ma – dodał.

– Planujemy, że w 2012 r. nasz budżet będzie bez deficytu; będzie to więc rok wzrostu i stabilnego rozwoju – meldował w weekend Aleksandrowi Łukaszence premier Michaił Miasnikowicz.

Tymczasem po raz piąty w tym roku rośnie cena cukru, tym razem o ok. 17 proc. – podał w niedzielę portal internetowy Telegraf.by, powołując się na sobotnią decyzję Ministerstwa Gospodarki. Wprowadzanie nowych cen zacznie się od poniedziałku. Po raz ostatni ceny cukru wzrosły we wrześniu, o 20 procent.

Źródło: Rzeczpospolita Na Białorusi rośnie chaos po dewaluacji
Iwona Trusewicz 24-10-2011

Powiew zmian ze wschodu cz 4

Na Białorusi zmiany przyspieszają. Skończyły się dewizy. Nowych nie można uzyskać. Saldo obrotów handlowych z zagranicą jest wciąż ujemne (od kilku lat). Kolejnych kredytów nikt już nie udzieli. Obligacji państwowych nikt nie kupi. Sprzedaż „narodowych sreber” niewiele da gdyż uzyskane pieniądze wystarczą co najwyżej na podtrzymanie gospodarczej agonii przez kilka/ kilkanaście miesięcy.
Inflacja od początku roku osiągnęła 61% (oficjalnie) co oznacza, że oszczędności w rodzimej walucie wyparowały.

Liczby mówią wszystko:

Więcej w dzisiejszym artykule Rzepy i we wcześniejszych wpisach dotyczących kryzysu finansowego na Białorusi

Co dalej może zrobić „Władza”:
– rozpocząć wojnę (scenariusz ciężki do zrealizowania,sąsiedzi albo w NATO, albo silniejsi),
– trzymać się kurczowo władzy i „pozwolić” na wybuch kolejnej „pomarańczowej rewolucji” czyli oddanie władzy w sposób niekontrolowany,
– oddać władzę w sposób kontrolowany czyli „wolne wybory”. Dopóki „władza” kontroluje media powinno jej się udać.

Czy którekolwiek scenariusz zmieni sytuację zwykłych Białorusinów? Nie. Białorusinów czeka obniżenie standardu życia z marnego na nędzny.

Czy sytuacja na Białorusi ma coś wspólnego z Polską? Niestety ma. W niedalekiej przyszłości znajdziemy się w podobnej sytuacji jak Białoruś.
Podobnie jak Białoruś mamy ciągły deficyt w bilansie handlowym, deficyt w budżecie państwowym (ciągle od 20 lat) a cześć społeczeństwa jest zadłużona po uszy. Poza tym społeczeństwo starzeje się. Coraz większa część społeczeństwa żyje z rent, emerytur i zasiłków, a coraz mniejsza pracuje.
Przez ostatnie kilka lat uzyskiwaliśmy wspaniałe wzrosty gospodarcze dzięki dotacjom unijnym i jeszcze większym kredytom. Przypłynął do Polski duży kapitał inwestycyjni i spekulacyjny.
Co się stanie jeśli źródełko z kredytami przestanie tryskać tak obficie (przy jednoczesnym wzroście oprocentowania) podobnie jak unijne dotacje, a kapitał zacznie odpływać (już jesteśmy tego światkami).
Będziemy realizować scenariusz Białorusi. Co prawda nie tak tragiczny ale także dotkliwy zwłaszcza dla ludzi żyjący z pracy, a także dla tych żyjących na państwowym garnuszku.

Warto obserwować co się dzieje na Białorusi także pod kątem własnych oszczędności/inwestycji. Jeśli pozostawisz swoje oszczędności własnemu losowi będą zachowywały się one tak jak Białoruski Rubel.

Jak to mówią „lepiej już było”

P.S. Twój głos w niedzielę nic nie zmieni. Wybrańcy narodu podniosą Ci podatki i zabiorą wszelkie ulgi. Oczywiście dla wspólnego dobra. W końcu trzeba jakoś spłacić kredyty za stadiony, hale sportowe, orliki i najdroższe w Europie autostrady.

Powiew zmian ze wschodu cz 3

Na wschodzie zmiany zmiany. Chociaż raczej nie zaskakują. Jest to konsekwencja wcześniejszych zajść.
Koniec z życiem na kredyt. W związku z tym, że kraj za bardzo nie ma czego eksportować to trudno o dewizy na importowane towary.
Koniec małej stabilizacji i „dobrobytu”. Czas zmierzyć się z długami i twardą rzeczywistością.

Polskę czeka podobny scenariusz. Oczywiście nie tak drastyczny z pustymi półkami, brakiem paliwa i brakiem dewiz w kantorach.

Po prostu sektory nieprodukcyjne (usługowe) zostaną przycięte/ ograniczone (bankructwa, ograniczenie działalności). Pracownicy dostaną mniejsze pieniądze lub będzie za nie można mniej kupić. Ceny pójdą w górę, zwłaszcza produktów importowanych, paliw i żywności. Najbardziej w pupę dostaną Ci którzy żyją na koszt państwa (zasiłki, emerytury, renty, budżetówka) bo ich najłatwiej przyciąć.

—-

Zamknięcie bankowych okienek wymiany poradzili mu eksperci chińskiego banku centralnego, z którymi ostatnio Łukaszenko ręcznie sterujący gospodarką bardzo się zaprzyjaźnił. – Musimy kontrolować wydatkowanie walut dla ludności. I to zagraniczni specjaliści mnie o tym przekonali – mówił na konferencji prasowej.

Wcześniej media spekulowały, że Białoruś wzorem Chin może wprowadzić formalne ograniczenia na zakup waluty. – Chińczycy sugerują, by obywatele w ogóle nie mogli kupić waluty. Uważają, że jest im niepotrzebna – zdradził agencji Interfaks ekspert bankowy, uczestnik rozmów z Chińczykami.

W praktyce walutę na Białorusi i tak bardzo trudno kupić. Bank centralny zalecił państwowemu Biełarusbankowi, by obywatele, którzy potrzebują walut na tzw. zakupy socjalne, dostarczyli do banku odpowiednie dokumenty. A to trwa. Banki komercyjne sprzedają wprawdzie dolary, euro czy rosyjskie ruble Białorusinom czekającym w kolejkach, jednak tylko wtedy, gdy ktoś je bankowi odsprzeda.

Łukaszenko uważa, że to Białorusini skupujący waluty od początku roku, są winni obecnej sytuacji. – Jeżeli teraz ktoś chce kupić walutę, by się leczyć za granicą lub jedzie tam służbowo, to idzie do rosyjskiego Sbierbanku, pisze podanie i dostaje pieniądze – objaśniał prostotę zakupu waluty.

Analityk Władimir Tarasow uważa, że białoruski system bankowy już znalazł się na progu katastrofy. – Wskutek dewaluacji rubla o 65 proc. kapitał i aktywa białoruskiej bankowości znacząco straciły na wartości. Tylko w maju straty z tego tytułu wyniosły 11,5 mld dol. w aktywach i 2,2, mld dol. w kapitale.

Tymczasem Łukaszenko ma kolejny pomysł na uzdrowienie gospodarki. – Trzeba skończyć z powierzchniami w wolnych strefach ekonomicznych, dać inwestorom prawo wyboru miejsca, gdzie chcą pracować na zasadach wolnej strefy. Opowiadam się, by ulgi inwestor mógł dostać w dowolnym miejscu kraju – cytuje dyktatora rządowa agencja Delfi.

W piątek minister finansów Andriej Cahrkowiec zapowiedział, że rząd negocjuje kolejny kredyt. To samo ministerstwo podało, że w tym roku PKB kraju… wzrośnie o 4 – 5 proc.

Źródło Rzeczpospolita: Łukaszenko zamyka kantory
Iwona Trusewicz 25-06-2011,

Umarł Rubel niech żyje Dolar

Na początku wycinek z Rzepy

————–

Bank centralny Białorusi zezwolił na sprzedaż obywatelom samochodów za waluty. Cudzoziemcy za wszystkie usługi muszą już płacić w zielonych

Powoli bezwartościowego białoruskiego rubla wypierają twarde waluty – dolar i euro. Wcześniej bank centralny zgodził się na sprzedaż przez biura podróży wycieczek za waluty. Dziś zezwolił na podobny handel paliwami, gazem skroplonym i samochodami.

Wiele białoruskich firm już wcześniej domagało się od klientów zapłaty tylko w dolarach i euro. Przyjmowane są też rosyjskie ruble.

—————-

A teraz wyobraź sobie, że Dolara, Yena i Euro spotyka taki sam los. Niemożliwe? A niby dlaczego nie? W końcu emitenci walut „drukują” na całego. Państwa emitujące waluty są zadłużone po uszy. Systemy bankowe spuchł od niespłacalnych długów.
I któregoś dnia sprzedawca stwierdzi, że nie chce tych papierków.

Co zrobisz ze swoimi pieniędzmi?
Za co będziesz żył?
Za co będziesz kupował?

Warto, żebyś zastanowił(a) się nad odpowiedziami już dziś. Któregoś dnia w niedalekiej przyszłości może być za późno.
Chyba że wolisz uczestniczyć w takich sytuacjach

Powiew zmian ze wschodu – cz.2

Na wschodzie znowu zmiany. A raczej kontynuacja wcześniejszych.

W związku z tym, że obywatele Białorusi nie wierzą w wartość rodzinnej waluty, czyli Rubla Białoruskiego skończyła się jego wymiana na inne waluty. To znaczy skończyła się po oficjalnym kursie czyli 1 USD=3145 RUB. Problemy z zakupem trwały kilka tygodni więc bank centralny stwierdził, że zmieni oficjalny kurs. Dla dobra społeczeństwa zrobił to pewnej nocy. Zdewaluował rubla o 56%. I co, i nic. W kantorach wciąż nie można wymienić rubla na inne waluty.

Kilka obrazków (źródło):

Ceny paliw wzrosły o 30% – na początek oczywiście.


Towar zawsze będzie coś warty więc kupujmy.


Brak dewiz a kolejka stoi.

– – – – – – – – – – –
Białoruś: ruble zdewaluowane, dolarów brak

Dewaluacja białoruskiego rubla nie spowodowała, że waluty wróciły do kantorów. Białorusini są rozczarowani, a biznes sparaliżowany

Nowej ceny dolara Białorusini spodziewali się już od dawna. Liczyli, że dzięki dewaluacji, będą znowu mogli kupować obce waluty w kantorach. Czarnorynkowy kurs dolara wynosił około 8 tysięcy rubli, oficjalny – około 3145. Kiedy więc Bank Narodowy Białorusi ogłosił, że od wtorku dolar będzie kosztował oficjalnie 4930 ruszyli do kantorów.

Ale szybko zrozumieli, że oprócz napisów wyświetlających kursy walut, nic się nie zmieniło.

Zegarek pokazuje 7, za chwilę kantor zacznie działać. Ludzie zbierają się przed nim. Jedni przyszli ze składanymi krzesłami, licząc się z tym, że będą musieli długo czekać w kolejce. Drudzy zapisują się na listę kolejkowiczów i odchodzą. Jednak kiedy kantor zostaje otwarty, okazuje się, że nie ma w nim dewiz. Trzeba czekać aż ktoś przyniesie euro lub dolary i je sprzeda. A i tak wtedy będzie można kupić nie więcej niż 300 euro na osobę.

– Co, i teraz nie macie nic do sprzedaży? – dziwi się mieszkaniec Mińska, który spodziewał się wymienić pieniądze na urlop w Egipcie. Przychodzi już do trzeciego kantoru, ale wszędzie taka sama sytuacja: kurs nowy, a waluty i tak nie ma. W to, że ona się pojawi, wierzyli nawet cinkciarze, pokątni sprzedawcy walut. Ale ich obawy, że stracą zajęcie się nie sprawdziły.

Jak pisze białoruski dziennik „Komsomolskaya Prawda na Bilaorusi”, ludzie przynoszą do kantorów na razie tylko po 10, 50 dolarów – na próbę. Nie spieszą się z wymienianiem całych swoich oszczędności. Okazało się, że mają rację, bo już po kilku godzinach tablice w kantorach wyświetlają nowe, wyższe ceny walut.

– Nowy kurs nie rozwiązał problemu z brakiem dewiz, a tylko wystraszył ludzi i biznes – ocenia w rozmowie z agencją Belapan prezes Stowarzyszenia Małego i Średniego Biznesu Sergej Balykin. Ekspert mówi, że władze nie chcą przyznać, że dewaluacja już się faktycznie odbyła i to w o wiele większym stopniu, niż ta Banku Narodowego Bialorusi.

Natychmiast rynek białoruski zareagował na decyzję Banku Narodowego. Przestała działać giełda walutowa, na której kupowali i sprzedawali waluty importerzy i eksporterzy. A państwo podniosło ceny paliw o 30 procent. Zamiast więc poprawienia sytuacji, dewaluacja wywołała panikę.

Ksenia Nowożyłowa

Źródło RP
24-05-2011, ostatnia aktualizacja 24-05-2011 17:59

Powiew zmian ze wschodu

Na Białorusi ludzie przygotowują się do zmian. Czują je w kościach, a może maja informacje z pewnego źródła (biorąc pod uwagę kaliber kupowanych sztabek stawiam na drugi wariant).
Ciekawe jak wyglądają ceny podstawowych produktów spożywczych? Jeśli bogaci kupują złoto to biedni kaszę.

A ty czujesz powiew zmian?

———

W krainie Łukaszenki trwa panika, związana z pogłoskami o rychłej dewaluacji miejscowego rubla. W marcu Białorusini kupili walut (dolarów, euro i rubli rosyjskich) na kwotę 0,5 mld dol. To jedna trzecia tego co w całym 2010 r.

Bank centralny utrudnia wymianę jak może. Przestał sprzedawać waluty bankom, więc Białorusini zaczęli gromadzić brylanty i złoto.

Jak podała agencja Reuter w kraju pojawił się deficyt drogi kamieni i złotych sztabek wagą od 100 gr do 1 kg. – W pierwszej kolejności zostały wykupione duże nominały. Wciąż są natomiast złote płytki wagą 1 gr i 10 gr – zapowiedział Anatolij Drozdow prezes Narodowego Banku Białorusi (NBB).

Bank przekonuje, że deficyt ma charakter tymczasowy i niebawem większe partie złota i brylantów znów pojawią się na rynku.

W marcu Białorusini kupili w banku centralnym (tylko tu można) 470 kg złota i 184 brylanty. W styczniu i grudniu było to 209 kg złota i 263 brylanty. Cena kilogramowej sztabki wynosił ok. 51 tys. dolarów.

Białoruski rząd oczekuje z niecierpliwością na wyproszony w Rosji kredyt 1 mld dol. Kraj jest zadłużony na prawie 30 mld dol.

Źródło: Rzeczpospolita: Gorączka złota na Białorusi
IT 08-04-2011,