Powtórka z Argentyny? „Roczny deficyt wynosi 100 mld zł”

I o długu Polski po raz kolejny.

———————–

Tak źle jeszcze nie było. Gabinet Donalda Tuska uprawia kreatywną księgowość – ostrzegają w rozmowie z Wprost24 ekonomiści. Deficyt wydatków publicznych to nie 48, ale nawet 100 miliardów złotych rocznie. – Jeśli natychmiast nie zreformujemy państwa, będziemy mieć kryzys na miarę Argentyny lub Grecji – ostrzegają eksperci. Rząd będzie musiał sięgnąć po radykalne metody. Niewykluczone, że konieczne będzie odebranie obywatelom praw nabytych.
– Premier Donald Tusk i minister Jacek Rostowski, poprzez kreatywne budżetowanie, doprowadzili do tego, że po raz pierwszy w historii Polski deficyt poza budżetem jest większy, niż w budżecie – ocenia prof. Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP i były prezes Polskiego Stowarzyszenia Ekonomistów Biznesu. Oficjalnie deficyt budżetowy w tym roku wyniesie 48 mld zł. Ale, zdaniem prof. Rybińskiego, rząd mija się w tym przypadku z prawdą. – Rząd wyprowadził z budżetu środki unijne, wydatki na infrastrukturę i do Krajowego Funduszu Drogowego, nie daje samorządom dość pieniędzy na realizację zadań, np. podwyżki dla nauczycieli, więc samorządy muszą się zadłużać a ZUS nie dostaje dość dotacji, więc musi zżerać Fundusz Rezerwy Demograficznej – wylicza prof. Rybiński. – Do tego trzeba doliczyć pożyczki w bankach – dodaje. – Po zsumowaniu mamy ponad 100 mld zł deficytu w tym roku i prawie 100 miliardów w przyszłym. I to jest prawdziwa skala deficytu. Rząd oszukuje społeczeństwo – ocenia Rybiński.

Dług zamiast policji

W 40-miliardową dziurę nie wierzy też były wiceminister finansów prof. Stanisław Gomułka. – A Fundusz Drogowy? A dwadzieścia kilka miliardów przepływu do OFE? – pyta główny ekonomista Business Centre Club. Zdaniem prof. Gomułki deficyt sektora wydatków publicznych to około 100 miliardów złotych rocznie.

Według ostrożnych wyliczeń obecne zadłużenie Polski wynosi około 740 mld zł. – Jeśli rząd nadal będzie wydawał więcej, niż dostaje z podatków, w ciągu trzech lat deficyt może wzrosnąć o około 370 mld zł – prognozuje prof. Rybiński. Skąd ta liczba? Z dokumentów rządowych wynika, że wzrost zadłużenia w ciągu trzech lat wyniesie 330 miliardów. Zdaniem Rybińskiego należy do tej sumy dodać konsekwencje zbyt optymistycznego scenariusza gospodarczego oraz nie ujęte w budżecie wydatki na Fundusz Drogowy.

370 miliardów to połowa obecnej dziury budżetowej. Tak szybki przyrost długu to efekt wpadnięcia w spiralę zadłużenia – każdego roku obsługa zadłużenia publicznego kosztuje Polaków kilkadziesiąt miliardów. Na odsetki wydajemy więcej niż na wojsko, policję i straż pożarną łącznie.

Jak ratować państwo?

Ekonomiści są zgodni – w obecnej sytuacji trzeba podnieść podatki. – Jeszcze 2-3 lata temu można było pomyśleć o zestawie instrumentów polityki gospodarczej, który wyprowadziłby nas na prostą bez podwyżki podatków. Dziś jest już za późno, dziura jest zbyt duża – uważa prof. Rybiński. Niedawno minister finansów oświadczył, że dla podwyżki VAT nie ma alternatywy. Według szacunków resortu wyższe wpływy z VAT dadzą budżetowi dodatkowe 5 mld zł. – Dziwię się ekscytacji wokół tej inicjatywy podatkowej – mówi prof. Gomułka. Jego zdaniem, w porównaniu z deficytem skala podwyżki jest marginesowa. – I dlaczego rząd zapowiada, że to podwyżka na 3 lata? Co się przez ten czas zmieni? – pyta retorycznie profesor.

Również dr Ryszard Bugaj uważa, że trzeba podnieść podatki, choć niekoniecznie VAT. – Rząd wybrał najłatwiejsze z rozwiązań. Należy podnieść stawkę PIT dla najbogatszych, tutaj przywileje podatkowe są ogromne – uważa Bugaj. Sposobem ratowania finansów państwa na pewno nie jest prywatyzacja. – Łatanie dziury w taki sposób, możliwe jest jeszcze przez rok, dwa – uważa prof. Gomułka. Z kolei według prof. Bugaja, sprzedając majątek dziś, tracimy pieniądze. – Gospodarka światowa nie weszła na stabilną ścieżkę rozwoju, ceny aktywów są relatywnie niskie – zauważa Bugaj.

Również podatek bankowy, proponowany przez PiS, nie rozwiązałby problemu. – W praktyce taki podatek zostanie przerzucony na klientów banków – ocenia Bugaj. – PiS przekracza granice absurdu. Żeby zebrać 5 mld zł z podatku bankowego, trzeba by zabrać bankom połowę zysków – dodaje Rybiński. Jego zdaniem efektem wprowadzenia podatku byłby wzrost opłat i prowizji bankowych, podrożałyby też kredyty. – Opozycja zachowuje się podobnie jak rząd. Ignoruje skalę problemu – komentuje Gomułka.

Oszczędzajmy!

Problem Polski to zbyt duże wydatki publiczne. Szacuje się, że w ciągu roku państwo wydaje około 600 milardów złotych. Ostatnie lata to konsekwentny wzrost wydatków. Teraz trzeba oszczędzać. – Musimy się domagać, być rząd przedstawił pakiet ratunkowy – apeluje prof. Gomułka. Jego zdaniem w ciągu trzech lat należy zaoszczędzić 50-60 milardów. – Radykalne cięcia wprowadza Wielka Brytania, kraje nadbałtyckie. Nam wystarczą cięcia w skali 10 proc. Ale trzeba działać. Rząd nie chce wprowadzać reform przed wyborami? Po wyborach nie będzie miał wyjścia – ostrzega profesor Gomułka.

– Za mało ograniczamy wydatki – wtóruje prof. Rybiński. – Zlikwidujmy przywileje mundurowe – proponuje. Jego zdaniem przyniesie to oszczędności liczone jeśli nie w miliardach, to w setkach milionów złotych. Z tą opinią zgadza się Ryszard Bugaj, zdaniem którego przywileje wojskowych to relikt PRL.

Zdaniem prof. Krzysztofa Rybińskiego, rząd PO nie robi wiele, by walczyć z dziurą budżetową. – W projekcie budżetu na przyszły rok, w Wieloletnim Planie Finansowym widzę tylko jeden ruch reformatorski, też połowiczny – zmniejszenie zasiłków pogrzebowych – podkreśla. Jego zdaniem zasiłki powinni otrzymywać wyłącznie najbiedniejsi. Według rządowego raportu Polska 2030 prawie 80 proc. szeroko rozumianej pomocy społecznej nie trafia do osób biednych. – U nas renty otrzymuje dwa razy więcej osób, niż wynosi średnia OECD. Czy jesteśmy krajem inwalidów? – ironizuje prof. Rybiński. – Dlaczego kasjerka z Biedronki dopłaca do refundowanych leków? Dlaczego dobrze zarabiający profesor płaci 3 zł za lek kosztujący 30 zł? – dziwi się były wiceprezes NBP. Zdaniem Rybińskiego likwidacja tych absurdów oraz cofnięcie ulgi prorodzinnej przyniosłyby 10 miliardów złotych oszczędności.

W przyszłym roku Polacy dopłacą do KRUS 15 mld zł. Czy przeniesienie rolników do ZUS dałoby realne oszczędności? – To byłoby jedynie obniżenie kosztów transakcyjnych. Nie ma potrzeby utrzymywać dwóch instytucji jednocześnie – uważa Ryszard Bugaj. Według prof. Gomułki samo przesunięcie nic nie da. – Teraz dofinansowujemy rolników w 92 proc. Powinniśmy to radykalnie zmienić – twierdzi. Ekonomiści zaznaczają, że nie powinno uderzać się w najbiedniejszych rolników. – Część z nich ma tak niskie dochody, że w ich przypadku emerytura będzie właściwie zasiłkiem – ocenia Bugaj. Zdaniem rozmówców Wprost24 należy jednak skończyć z dopłacaniem do emerytur bogatych i pseudorolników. – Rolnicy posiadajacy powyżej 50 ha w ogóle nie powinni być dofinansowani – proponuje Gomułka. – W KRUS-ie funduje się świadczenia bardzo bogatym ludziom – dodaje Bugaj. – Od 1 stycznia powinniśmy przesunąć do ZUS tych, którzy są zarejestrowani jako rolnicy, bo mają hektar piachu. Według szacunków rządowych zyskamy 2-3 mld zł natychmiast, a 10 mld zł w ciągu 10 lat. Tylko trzeba mieć odwagę, żeby to zrobić – mówi prof. Rybiński.

Prawa nabyte? Nie w czasie kryzysu

Polskę w stronę finansowej zapaści popycha system emerytalny. Dane demograficzne są nieubłagane – polskie społeczeństwo się starzeje. Zdaniem ekonomistów, przed załamaniem system może uratować jedynie podniesienie wieku emerytalnego. Ryszard Bugaj proponuje, by wprowadzić dwie liczby. Wiek uprawniający do przejścia na emeryturę (65 lat) oraz wiek, w którym pracodawca mógłby wysyłać pracownika na emeryturę. W tym drugim przypadku pracownik pracowałby kilka lat dłużej, otrzymywałby też wyższe świadczenie.

Zdaniem ekonomistów obecny system jest zbyt słaby, by można było podnieść wiek emerytalny tylko osobom wchodzącym dziś na rynek pracy. Zmiana musi dotknąć wszystkich, co jest równoznaczne z naruszeniem praw nabytych obywateli. Według prof. Rybińskiego nad sprawą natychmiast powinien pochylić się Trybunał Konstytucyjny. Ekonomista przewiduje, że w ciągu najbliższych 10 lat Europę czekają procesy wytaczane państwom przez obywateli. – Trybunały będą musiały ocenić, czy utrzymywanie praw nabytych, rujnujących budżet, jest zasadne – prognozuje Rybiński. – Jeśli nie wydłużymy wieku emerytalnego, wszystkim, doprowadzimy do ruiny finanse publiczne. Za 10 lat będzie już za późno – ostrzega.

Powtórka z Argentyny

Sytuacja finansowa Polski jest krytyczna – oceniają rozmówcy Wprost24. Jednak zdaniem prof. Rybińskiego brakuje na ten temat rzetelnej dyskusji. – Rząd próbuje nas uspokajać – ocenia. – Donald Tusk – jak sam mówi – chce poprawiać samopoczucie Polaków tu i teraz – przypomina słowa szefa rządu prof. Gomułka. – Robi to kosztem Polaków tu i w przyszłości – dodaje.

Zdaniem prof. Gomułki rosnące zadłużenie spowoduje ogromny kryzys. – Dziś na obsługę długu wydajemy około 3 proc. PKB, A będziemy wydawać nawet 6 procent. Jeśli będziemy się dalej zadłużać, jeśli nie będzie reform, to w Polsce stanie się to, co na Węgrzech lub w Argentynie – alarmuje główny ekonomista BCC.

Źródło: Wprost: Powtórka z Argentyny? „Roczny deficyt wynosi 100 mld zł”
2010-09-16 13:57
Autor: Jakub Czermiński

To nie jest przyjazne państwo, to nieprzyjazne draństwo

Rozwija się debata o zadłużeniu Polski. Wywiad z prof Krzysztofem Rybińskim.

———————————–

W wyniku polityki zadłużania państwa rozpoczętej przez Gierka, licząc w dzisiejszych dolarach, Polska zadłużyła się o 50 mld dolarów. Tusk zakłada, że dług publiczny w latach 2008-13 wzrośnie o 330 mld złotych, czyli o 100 mld dolarów. To „dwa Gierki”.

Potrzebujemy zrównania i wydłużenia wieku emerytalnego, wyjęcia najbogatszych rolników i pseudorolników na hektarze piachu z KRUS – twierdzi Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP i profesor Szkoły Głównej Handlowej.

Piotr Miączyński, Leszek Kostrzewski: Ja pójdę na wybory, ale oddam nieważny głos, żeby zaprotestować przeciw niskiej jakości rządzenia w ciągu minionych czterech lat. Od 20 lat mamy ciągle nowe partie i te same twarze, te same dawno nieaktualne konflikty, ten sam dramatyczny brak zdolności do strategicznego rządzenia krajem, co udowodniły tragedie, które dotknęły Polskę w tym roku. Czyje to słowa?

Krzysztof Rybiński: Moje.

Nie przesadza pan? W ciągu 20 lat naprawdę osiągnęliśmy niewiarygodnie wiele.

– Jest taka historia o ojcu, który zamknął swojego syna w piwnicy. Dawał mu raz dziennie jeść i co piątek tłukł go paskiem aż do krwi. Syn genetycznie był mocny. Urósł 180 cm. Trochę pompki robił w tej piwnicy, był więc w miarę sprawny. Gdy miał 18 lat ojciec go wypuścił i powiedział: – Patrzcie, jak wychowałem syna!

Tak samo jest z polską gospodarką. Mamy nieprawdopodobnie silnych przedsiębiorców, którzy sobie radzą w każdych warunkach. Mamy ludzi, którzy pracują bardzo długo – według statystyk najciężej w Europie.

Oczywiście, że się rozwijaliśmy, i to nieźle. Ale nie było w tym wsparcia ze strony rządzących. To się działo pomimo ich szkodliwej działalności. Polska jest źle rządzona. Żenada i wstyd.

Nie za mocno?

– Porozmawiajmy o faktach. W 1990 roku rocznik ustaw miał 20 centymetrów. Teraz ma 2 metry. Rządzący generują biegunkę legislacyjną. Sejm wyrzuca z siebie potworne ilości ustaw koszmarnej jakości. Żeby to obsłużyć, zatrudnia się tysiące ludzi, którzy muszą się w tym jakoś rozeznać, czyli te procedury zaaplikować społeczeństwu i gospodarce. W 1990 roku było 159 tys. urzędników w kraju. Teraz mamy ich ponad 430 tys. Za rządów PiS liczba urzędników w administracji publicznej wzrosła o 50 tys. Za rządów PO o kolejne 50 tys. To nie jest przyjazne państwo, to nieprzyjazne draństwo.

Inny przykład – strategie. Wiceminister rozwoju regionalnego Jerzy Kwieciński trzy lata temu sporządził dokument, w którym podsumował wszystkie strategie rządowe w latach 1989-2006. Było ich 406, z czego ponad 250 było ciągle aktualnych. One generowały wydatki, były wzajemnie sprzeczne. Od tamtego czasu przyjęto kilkadziesiąt nowych strategii rządowych.

W tamtym roku strategię Polska 2030, w styczniu plan konsolidacji i rozwoju, teraz plan wieloletni finansowania państwa.

– Kwity można produkować, papier wszystko wytrzyma. Tylko z tych strategii nic nie wynika. Potrzebujemy zmian. Reform. A Donald Tusk swoimi działaniami nawiązuje do najgorszych tradycji Gierka. Zadłuża kraj w szybszym tempie niż on.

?

– W wyniku polityki zadłużania państwa rozpoczętej przez Gierka, licząc w dzisiejszych dolarach, Polska zadłużyła się o 50 mld dolarów. Tusk zakłada, że dług publiczny w latach 2008-13 wzrośnie o 330 mld złotych, czyli o 100 mld dolarów. To „dwa Gierki”.

Potrzebujemy zrównania i wydłużenia wieku emerytalnego, wyjęcia najbogatszych rolników i pseudorolników na hektarze piachu z KRUS…

Panie profesorze, premier już zapowiedział, że nie będzie realizował wizji wariatów, bo ludziom ma się żyć dobrze tu i teraz. Czuje się pan wywołany do tablicy?

– Ja? Premier już zapomniał, że w sprawie reform ekonomiści pisali listy otwarte, że o reformy apelują wszystkie organizacje biznesowe. Wariacką polityką jest takie zadłużanie kraju. Za to premier jedną rzecz robi świetnie. Barack Obama mógłby się od niego uczyć.

Niech nas pan zaskoczy.

– Marketing polityczny i PR. Premier jest zapatrzony w słupki popularności i masuje je codziennie. A tymczasem w finansach publicznych szykuje nam się dramat, bo nie ma poważnych reform.

Nie zapominajmy o pomostówkach.

– Rząd nie pozwoli nam zapomnieć. Cały czas odmienia pomostówki i pomostówki. Bo więcej dużych sukcesów nie ma.

Pańskim zdaniem czy istnieje dla tego rządu świat poza rokiem 2011, kiedy będą najbliższe wybory parlamentarne?

– Platforma Obywatelska przepoczwarzyła się z partii, która była bliska sercom wielu światłych ludzi w Polsce, w tym przedsiębiorcom, w populistyczną partię władzy.

Ostro.

– Jej jedynym celem od dziś jest utrzymanie się przy władzy w wyborach roku 2011. Jakie będą cele tej partii po wyborach jesienią 2011, nie wiem.

Może w PO wierzą w kalendarz Majów. Że w 2012 się świat skończy.

– Ja nawet rozumiem opinie niektórych ekonomistów, że taka jest logika polityki. Że do wyborów reform nie będzie, ale będą później. Nawet agencje ratingowe są w stanie w taki scenariusz uwierzyć. I może faktycznie po roku 2012 rząd wyjmie bogatych rolników i pseudorolników z KRUS, co dałoby 3 mld zł oszczędności, zrobi przegląd wydatków na opiekę społeczną, które dziś wcale nie trafiają do osób zamożnych, przeprowadzi poważną reformę służb mundurowych, wydłuży i zrówna wiek emerytalny. Ale im dłużej o tym myślę, tym mniej w to wierzę. Najpierw PO-PSL mówi, że my nie możemy reformować kraju, bo mamy prezydenta, który wszystko wetuje. I część rzeczy prezydent Kaczyński faktycznie zawetował. Część pomysłów się nawet nie pojawiła właśnie w obawie przed wetem. Od 10 kwietnia PO ma swojego prezydenta. I co? Nie wydarzyło się nic. W innych krajach Europy przeprowadzono w tym samym czasie odważne pakiety reformatorsko-oszczędnościowe. W Grecji, Hiszpanii, Portugalii, Wielkiej Brytanii, Niemczech. A co się w Polsce wydarzyło w tym czasie?

Powalczyliśmy o krzyże trochę. O tablicę. Znów o krzyż. Chyba tyle.

– Mówiąc szczerze, słabo śledzę tę dyskusję. Czy krzyż jest w takim czy innym miejscu, czy tablica wisi w takim czy innym miejscu, to jest mało istotne. Są w kraju o wiele ważniejsze rzeczy do zrobienia.

Obawiamy się, panie profesorze, że jest pan odosobniony w swojej opinii, ponieważ dla większości mediów, a także dla większości polityków, to jest właśnie najważniejsza sprawa w kraju.

– Bo w polityce i mediach przestaliśmy mówić językiem konkretów. Dzisiaj operujemy językiem symboli. Symboli naładowanych emocjami. A w symbolu krzyża jest nieprawdopodobny ładunek emocji. Przykrywa wszystko, całą debatę podatkową, debatę o kryzysie w finansach publicznych. Dlatego uważam, że jeżeli człowiek chce się przebić do społecznej świadomości z trudnymi, ale ważnymi informacjami, to musi to opakować tak, żeby to było atrakcyjne.

I jest pan przez to przez część środowiska ekonomistów odbierany jak ekonomista celebryta. Przystoi byłemu wiceprezesowi NBP?

– Wiele osób mnie przed tym ostrzegało. Takie jest brutalne prawo mediów. Kto tego nie zrozumie, będzie nadal pisał nudnym, naukowym językiem. Owszem, niszowo zostanie przeczytany, koledzy z branży poklepią go po plecach: fajnie napisałeś. Ale z zerowym skutkiem. Ja uważam, że trzeba być skutecznym.

Panie profesorze, a może my wcale nie musimy się spieszyć z tymi reformami. Może Donald Tusk ma rację: żyjmy dobrze tu i teraz. A później? A później się zobaczy. Jeśli dalej rząd będzie kontynuował swoją politykę dryfu i nie robił nic, to jak pana zdaniem będzie wyglądać Polska za dekadę?

– Za dekadę to jeszcze całkiem nieźle…

… o!

– Ale to jest ostatnia dobra polska dekada na długie lata. Owszem bez reform za dwa, trzy lata będziemy mieć kryzys finansów publicznych, podatki pójdą w górę, ale generalnie będziemy rośli w trendzie o jakieś 3 proc. rocznie.

Teraz nasza gospodarka ma nieprawdopodobny dopalacz w postaci środków unijnych. Bez nich w ubiegłym roku mielibyśmy w kraju recesję. Kolejny nasz plus: przez najbliższe 10 lat mamy świetną demografię. Owszem, teraz dzieci rodzi się coraz mniej – zaledwie 1,35 na rodzinę, a 2,1 to granica zachowania populacji.

Czyli się kurczymy.

– Ale jednocześnie właśnie teraz z uczelni wychodzi rocznik wyżu demograficznego. Mnóstwo ludzi bez wysokich żądań płacowych, w których pracodawcy będą mogli przebierać. Na dodatek na rynku pracy jest ciągle wyż demograficzny pokolenia 50-latków! Jeśli wykorzystamy ten czas, jeśli reformy, których nie można się doprosić od lat, zostaną zrobione, nasza gospodarka ruszy z kopyta po 6 i więcej proc. rocznie.

A jeśli nie?

– To za 10 lat zaczną się problemy. Wiele problemów. Po 2020 roku mamy rosnąć w tempie 1,5 proc. rocznie. Wolniej niż Niemcy czy Francja – to szacunki Komitetu Polityki Ekonomicznej UE, Polacy brali udział w ich tworzeniu. Dzisiejsi 50-latkowie średnio w wieku 59 lat zaczną odchodzić na emeryturę. Skończą się pieniądze unijne. Już najbliższy budżet UE będzie potwornie oskubany. W 2020 prawdopodobnie nie będziemy dostawać już prawie nic. Owszem będą fundusze na innowacyjność, ale my korzystamy słabo z takich rzeczy. Będziemy płacić bardzo wysokie podatki z tytułu emisji CO2. Niemal cała nasza energetyka jest brudna, oparta na węglu. Pod tym względem jesteśmy Chinami Europy. To zabije wzrost gospodarczy.

Będzie katastrofalna sytuacja demograficzna. Polityka rodzinna u nas nie istnieje, dzieci rodzi się mało. A zresztą nawet jeśli podejmiemy jakieś decyzje, to efekty będzie można zobaczyć dopiero za 20 lat. Bo tyle czasu zajmuje pojawienie się nowego pokolenia.

Według dzisiejszych prognoz za 30 lat nasze tempo wzrostu wyniesie 0,3 proc. rocznie z powodu złej demografii. Staniemy się żółwiem Europy. Będziemy wtedy dziewiątym najstarszym krajem świata z 33 mln bardzo starych Polaków. Jak ktoś przejdzie się ulicą Marszałkowską, zobaczy starych ludzi z bardzo niskimi emeryturami, którzy będą oglądać wystawy. Bo na nic innego nie będzie nas stać. To są dzisiejsi 30-latkowie. Ale jakiego polityka interesuje, co będzie za 30 lat???

Michała Boniego?

– Z Michałem przegadaliśmy o tych problemach wiele czasu. On dziś w tym rządzie tylko trwa.

Na kogo pan zagłosuje w 2011 roku?

– Na partię, która stanowić będzie alternatywę do PO i PiS, która powstanie w najbliższych miesiącach. Bo musi coś powstać. Istnieje coraz liczniejsza grupa osób w kraju, która mówi: nie mam na kogo głosować, nie podoba mi się to, co się dzieje w Polsce, ale co mam robić? Przecież nie zagłosuję na PiS, bo będzie jeszcze gorzej. Ta grupa ludzi rośnie bardzo szybko. A jak jest popyt, pojawia się i podaż. Wierzę, że zbierze się grupa światłych osób, które w najbliższych wyborach parlamentarnych zdobędą jakieś kilkanaście procent głosów. I w Sejmie pojawi się grupa posłów, którzy zaczną mówić językiem modernizacji Polski, a nie językiem słupków popularności.

Marzy pan.

– A Tea Party w USA? A TOP 09 w Czechach, która zdobyła 17 proc. głosów w ostatnich wyborach? A partia komików w Rejkjawiku, która wygrała tam wybory komunalne? Wszystkie te ugrupowania powstały, bo obywatele mieli dość swojej obecnej klasy politycznej.

Zagłosowałby pan na partię komików?

– Zagłosowałbym na każdego, kto będzie proponował ambitny plan reform.

Olechowski tak mówił w ostatnich wyborach prezydenckich. Poparcie 0,2 proc.

– Tylko że Olechowski nie przebił się ze swoim komunikatem do ludzi. Ja myślę, że jest czas na coś nowego i że znajdą się ludzie, którzy zrealizują nowy, reformatorski projekt polityczny. Bo Polska dzisiaj tego potrzebuje.

Pięć niezbędnych reform według Rybińskiego

1. Dokończenie reformy emerytalnej. Wyprowadzenie z KRUS-u bogatych rolników i pseudorolników na hektarze piachu, stopniowe podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat i zrównanie wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn, objęcie służb mundurowych powszechnym systemem emerytalnym.

2. Wprowadzenie zasady, że jakąkolwiek formę pomocy od państwa otrzymują wyłącznie osoby biedne, dotyczy to dopłat do leków, zasiłków (na przykład pogrzebowego), dopłat do kredytów i do inwestycji mieszkaniowych, ulgi rodzinnej w obecnej formie i wielu innych szeroko rozumianych transferów społecznych.

3. Wprowadzenie zarządzania projektowego w finansach publicznych – wykorzystanie budżetu zadaniowego tak, aby realizować konkretne zadania i osiągnąć konkretne cele (dziś mimo że mamy budżet zadaniowy, zadaniem urzędu potrafi być wykorzystanie w 100 proc. swojego budżetu), w ramach tego procesu likwidacja powiatów jako zbędnego bytu administracyjnego.

4. Przeprowadzenie reformy regulacji w duchu „reform Wilczka”. Polska powinna mieć najbardziej przyjazne regulacje dla biznesu w krajach OECD, teraz ma najbardziej wrogie. W ramach tej reformy należy powstrzymać biegunkę legislacyjną Sejmu i przekształcić Senat w 16 (32)-osobową izbę dbającą o jakość stanowionego prawa.

5. Reforma rządu poprzez wprowadzenie zarządzania przez cele i zmiana archaicznej struktury ministerstw. W ramach tej reformy likwidacja Ministerstwa Gospodarki i stworzenie Ministerstwa Konkurencji. Stworzenie funkcji wicepremiera ds. kapitału intelektualnego, który łączyłby kompetencje ministrów ds. nauki, edukacji i niektóre kompetencje ministrów zdrowia, pracy, spraw zagranicznych i wewnętrznych. Stworzenie funkcji wicepremiera ds. demografii i rodziny.

Źródło: GW: To nie jest przyjazne państwo, to nieprzyjazne draństwo
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,8357221,To_nie_jest_przyjazne_panstwo__to_nieprzyjazne_dranstwo.html?as=1&startsz=x
Rozmawiali: Piotr Miączyński, Leszek Kostrzewski
2010-09-10,

System monetarny USA

System monetarny USA.

Wszyscy jesteśmy z nim powiązani. Amerykański system monetarny/bankowy kontroluje światowy system, a konkretnie kontrolował do tej pory. Obecnie przeżywa kryzys, a na scenie pojawił się nowy gracz Chiński system Bankowy.
Poniżej lista największych banków międzynarodowych pod względem kapitałów.

W roku 2005

Najwieksze banki miedzynarodowe - rok 2005

W roku 2007
Największe banki międzynarodowe - rok 2007

W roku 2009
Największe banki międzynarodowe - rok 2009

Czy Chińczycy dadzą wziąć się pod but? Czy możliwa jest współpraca? Raczej nie. Moim zdaniem możliwe są tylko rozwiązania siłowe.
Możliwe rodzaje konfliktów:
– wywołania paniki finansowej w Chinach (dobrą przyczyną może być „bańka na nieruchomościach”),
– wywołanie zamieszek i przejęcia władzy w Chinach przez swoich ludzi,
– wojna „w sieci”,
– blokada morska (odcięcie o rynków i surowców),
– rozbicie Chin na mniejsze kraje/dzielnice/kantony,
– wciągniecie Chin do konfliktów lokalnych,
– wojna konwencjonalna i w przestrzeni kosmicznej.
Każdy z powyższych scenariuszy będzie miał wpływ na twój portfel i standard życia.

Polecam wszystkie lekcje autora powyższego filmu. Można je zobaczyć tutaj

Nowe uprawnienia Urzędu Skarbowego

Od czasów Hammurabiego, a może nawet jeszcze dawniejszych wiadomo, że najwięcej pożytku ma się z niewolników. Wprawdzie niektórzy mówią, że z niewolnika nie ma robotnika, ale gdybyśmy tak wierzyli we wszystko, co ludzie mówią, to daleko byśmy nie zajechali. Więc kiedyś państwa, zarówno republiki, jak i królowie, prowadzili wojny, żeby nałapać sobie niewolników i w ten sposób zapewnić wzrost gospodarczy. Dzisiaj wojen już nie ma, tylko operacje pokojowe, do których taka na przykład Polska musi jeszcze dokładać. Dlatego pozyskiwanie niewolników odbywa się dzisiaj inaczej, niż kiedyś. Podstawowym sposobem okazuje się wrażliwość społeczna. Rządy wrażliwe społecznie chcąc obywatelom przychylić nieba, wydają coraz więcej pieniędzy. Ponieważ podatki już nie wystarczają, rządy wrażliwe społecznie zaciągają dług publiczny, który potem trzeba „obsługiwać”, czyli procenty. W rezultacie coraz większa część bogactwa wytwarzanego przez obywateli trafia do lichwiarskiej międzynarodówki, która w ten sposób, bez żadnych wojen, ani operacji pokojowych, pozyskuje sobie niewolników. Nic więc dziwnego, że „prasa międzynarodowa” tak wychwala społeczną wrażliwość rządów. Narodowa zresztą też, ale ta – bezinteresownie.

Zatem – podobnie jak za Hammurabiego, a nawet jeszcze dawniej – niewolnictwo jest podstawą światowej gospodarki, a zwłaszcza – światowych finansów. Trzeba jednak pamiętać, że niewolnik przynosi korzyści pod jednym warunkiem – że jest żywy. I to fundamentalne spostrzeżenie legło u podstaw prawotwórczej działalności rządu premiera Tuska. Już dawniej kontrolerzy i inspektorzy skarbowi zostali wyposażeni w uprawnienia, jakimi dawniej dysponował UB – z wyjątkiem likwidowania osób podejrzanych. W czasach stalinowskich bowiem za przestępstwo zostało uznane nawet samo posiadanie obcej waluty lub złota. I kiedy UB się dowiedział, że jakiś obywatel takie rzeczy ma, to wtrącał go do lochu i póty trzymał, aż tamten powiedział, gdzie schował. Wtedy albo był pod jakimś pretekstem zabijany, albo nawet wypuszczany – żeby cieszył się życiem, niczego innego już nie pragnąc. Wydawać by się mogło, że te uprawnienia wystarczą, ale oto rządowi znowu zabrakło pieniędzy, więc Ministerstwo Finansów przygotowało projekt rozporządzenia przyznający policji skarbowej nowe uprawnienia, m.in. do stosowania „pocisków niepenetracyjnych” z broni palnej. Chodzi o to, żeby niewolnika, tj, pardon – oczywiście obywatela podatnika nie zabijać, bo z zabitego państwo nie ma już żadnego pożytku, podczas gdy żywego może eksploatować aż do eutanazji.

Źródło: Stanisław Michalkiewicz :W trosce o niewolników

Jak stacza się system finansowy

Poniżej w dużym skrócie sytuacja sektora finansowego w Irlandii. Wynika ona z bańki na nieruchomościach która pękła w 2007-2008 r.
Do tego należy dodać, że oprocentowanie Irlandzkich obligacji dziesięcioletnich wzrosło do 6%. Należy podkreślić, że do tej pory żadne problemy nie zostały rozwiązane. Obecnie państwo podłączyło kroplówkę (z miliardami euro) największym bankom aby pacjent nie zszedł gwałtowną śmiercią.

Konsekwencje tych działań są:
– ogromny wzrost zadłużenia Państwa (który w przyszłości będą musieli spłacić obywatele),
– wzmożony „druk” pieniędzy przez banki (który w przyszłości wpłynie na wzrost inflacji),

——————-

Irlandzki minister finansów zwrócił się do komisarza UE ds. konkurencji Joaquina Almunii w sprawie przedłużenia decyzji dotyczącej dalszego gwarantowania depozytów firm w jednym z największych banków tego kraju – Anglo Irish Bank. Po raz pierwszy też rząd Dublina przyznał, że nie powiodła się próba ratowania tego banku i rozważane jest nawet zamknięcie tej instytucji w perspektywie dziesięciu lat. Obecne gwarancje wygasają z końcem tego miesiąca. Rząd obawia się, że jeśli nie zostaną one przedłużone, przedsiębiorstwa będą chciały wyciągnąć depozyty i w ten sposób państwo będzie musiało wpompować kolejne miliardy euro w upadający bank.

Inwestorzy obawiają się, że fatalna sytuacja sektora bankowego w Irlandii mocniej obniży wiarygodność tego kraju. Analitycy wskazują, że może spowodować kolejne kłopoty strefy euro na miarę tych, z jakimi boryka się Grecja.

Pierwotny plan rządu opierał się na pomocy mającej podzielić Anglo Irish Bank na ”dobry” i ”zły” (te złe długi miało pokryć państwo). Ta strategia dotychczas kosztowała jednak podatników już 23 mld euro, a szacuje się, że suma ta może wzrosnąć do 35 mld euro.

Wizyta ministra Lenihana w Brukseli zbiegła się w czasie z filmem dokumentalnym wyemitowanym przez narodową stację telewizyjną RTE, pokazującym jak 29 września 2008 roku prezes Anglo Sean FitzPatrick (wobec którego toczy się obecnie postępowanie w sprawie malwersacji finansowych) udał się po pomoc do Bank of Ireland. Znajdująca się również w złej kondycji instytucja nie była jednak w stanie sprostać potrzebom Anglo.

Zaalarmowany dramatyczną sytuacją szef BoI poinformował o prośbie FitzPatricka zarządzających bankiem Allied Irish Banks (właściciel polskiego Banku Zachodniego WBK). Jeszcze tego samego wieczoru zwołano rozmowy szefów BoI i AIB z premierem Brianem Cowenem oraz ministrem finansów. W odpowiedzi na sugestie prezesów o potrzebie nacjonalizacji Anglo Irish strona rządowa zdecydowała się jedynie na przedstawienie planów gwarancji rządowych. Jednocześnie BoI i AIB zostały zobowiązane do uzyskania w ciągu kilku dni między 4 a 5 mld euro każdy, w celu pomocy w ratowaniu Anglo. Strategia rządu przyniosła jednak jedynie krótkotrwały efekt. Ze względu na wysokość zadłużenia grupy Anglo stał się bankrutem, a państwo zostało zmuszone do jego przejęcia w styczniu 2009 r.

Zapoczątkowana dwa lata temu spirala państwowej pomocy upadającym bankom wydaje się być studnią bez dna. Zarówno opozycja, jak i wielu specjalistów dziwi się decyzji ratowania pogrążonego w horrendalnych długach Anglo Irish Banku.

– Sprawa Anglo mocno odbija się na postrzeganiu irlandzkiej gospodarki, a co się z tym wiąże, na wycenie obligacji. Aby uspokoić rynki, powinno być jasno powiedziane, co jest planowane w sprawie Anglo i o jakich docelowych sumach mowa, szczególnie jeśli operacja ma trwać 10 – 15 lat – powiedział ”Rz” Brian Devine, analityk NCB Stockbrockers.

Źródło: Rzeczpospolita: Irlandzkie kłopoty
Zuzanna Reda 08-09-2010

Wywiad z Krzysztofem Rybińskim

Poniżej kilka odpowiedzi Pana Krzysztofa Rybińskiego o gospodarce i finansach.

————————

Konan: Proszę wskazać największy błąd i najlepsze posunięcie obecnego rządu.
Błąd – zaniechanie reform. Sukces – mistrzostwo świata w pijarze.

Zygmunt: Ile lat zajmie Polsce powrót na ścieżkę wzrostu PKB powyżej 5 proc.?
Bez reform już nigdy nie wrócimy na tą ścieżkę. Z reformami – jakieś 3 lata.

Smurfetka: Który rok będzie kluczowy dla polskiego budżetu – 2010, 2011, 2012…?
2012. Jeżeli nie będzie reform, to doświadczymy poważnych turbulencji finansowych.

Piotr: Jeśli sytuacja na giełdzie wyprzedza sytuację w gospodarce, a perspektywy dla polskiej gospodarki są obiecujące (wzrost PKB, konsumpcji, inwestycji itd.), to kiedy WIG20 osiągnie poziom 3000 punktów ?
W Polsce będzie przejściowe ożywienie wzrostu w 2011 r. (kumulacja inwestycji finansowanych środkami unijnymi), potem znowu będzie gorzej. Nie wiem, czy giełda zareaguje na tymczasową poprawę, czy będzie dyskontowała długofalowe spowolnienie. Polecam artykuł IMF z 1-go września, gdzie piszą o ryzyku bankructwa USA. Jak rynki zaczną wyceniać to ryzyko, to 3000 punktów nie osiągniemy w tej dekadzie.

Chris: W co pan inwestuje?
Przede wszystkim w dzieci. Czekam na poważną korektę na światowych rynkach finansowych.

Radovicious: Jak ocenia pan ryzyko wystąpienia bańki na rynku obligacji?
Prawdopodobieństwo jest bardzo wysokie, bo Ben Helikopter będzie drukował pieniądze jeszcze przez jakiś czas. To są procesy nieliniowe i z reguły zaskakują rynki.

Janusz: Kiedy nastąpi krach na rynku obligacji w USA?
Na pewno nastąpi w ciągu kilku lat, będzie powiązany z obniżeniem ratingu USA.

Piotr R.: Jak ocenia Pan sytuację na rynku nieruchomości w Chinach?
Bańka, która albo pęknie, albo władze rozładują ją w sposób kontrolowany.

Marek Koschmidder: Wspólna waluta jest dobrym pomysłem dla rozwoju krajów strefy euro. Lecz przypadek Grecji (i nie tylko) pokazał, że nie wszyscy jej członkowie dorośli do wprowadzenia euro. Czy dalej opłacalne jest jak najszybsze przystąpienie do strefy euro? A jeśli nie, to kiedy będzie właściwy moment?
Nie ma reform, więc dziura budżetowa nie pozwoli nam na wstąpienie do EMU w ciągu najbliższych kilku lat. Jak będą reformy, to wtedy jak najszybciej, ale tylko po dobrym kursie, czyli w przedziale 4.00 – 4.50.

Christer: Niedawno jeden z banków zalecał nam model szwedzki, czyli wypełnianie kryteriów, zapowiadanie wejścia, ale pozostawanie poza strefą euro. Co pan na to?
O modelu szwedzkim będziemy mogli mówić, jak osiągniemy szwedzkie wskaźniki zatrudnienia i innowacyjności. Dla Polski lepsze byłoby wejście do euro po dobrym kursie poparte ambitnymi reformami.

Krzychu: Niepokoi mnie grzebanie rządu, przy OFE i całym systemie emerytalnym. Przeczuwam, że – tak jak pan pisał na swoim blogu – zostaniemy gołodupcami na stare lata. Co ten rząd i kolejne rządy powinny zrobić, żeby uchronić system przed zapaścią?
System emerytalny w Polsce jest demograficznie zbilansowany. W przyszłości będziemy mieli takie emerytury jakie składki żeśmy odprowadzili do systemu. Problemy ZUS wynikają z niezdolności polityków do przeprowadzenia reform: KRUS, służb mundurowych i podniesienia wielu emerytalnego. Problemem nie jest zapaść systemu, tylko to, że za 30-40 lat będziemy mieli głodowe emerytury.

myśl i bogać się: W co powinien inwestować młody człowiek, który może odłożyć zaledwie 200-300zł na miesiąc, by za 20-30 lat nie martwić się o swoją przyszłość?
W siebie. Szkolenia, budowanie kapitału relacji. Jak coś zostanie to w akcje w Chinach, ale uwaga na timing.

Chupacabra: Czy nie lepiej dać ludziom względną wolność i pozwolić im samym na inwestowanie oszczędności?
Nie można pozwolić ludziom, żeby sami oszczędzali według własnego uznania, bo niektórzy wszystko wydadzą i na stare lata przyjdą do pana z żądaniem, żeby pan ich utrzymywał. I będzie pan musiał, bo w cywilizowanym europejskim kraju ludzie nie mogą umierać z głodu na ulicach.

AlCapone: Kiedy wybuchnie rewolucja i nastąpi likwidacja wielkokapitalistycznej burżuazji i kapitalizmu ?
W 2023 roku.

Przemek: Jest nowy ambasador Chin w Polsce. Od czego zacząć z nim współpracę?
Zapewnić, że Chiny są naszym strategicznym partnerem, zaprosić do kilku ważnych ciał konsultacyjnych, obiecać, że już nigdy nie zaprosimy Dalaj Lamy na oficjalną wizytę, ale będziemy aktywnie wspierać rozwój Tybetu dzięki działaniom organizacji pozarządowych. Jak to zrobimy, to w ciągu roku inwestycje z Chin wzrosną wielokrotnie, a polscy przedsiębiorcy będą mieli łatwiejszy dostęp do Chińskiego rynku.

uri_brodsky: Jak Pan rozumie konstytucyjny zapis o tym, że ustrojem gospodarczym w Polsce jest społeczna gospodarka rynkowa? Czy taki ustrój w Polsce faktycznie obowiązuje? Jeśli tak, to w jakim stopniu? Jeśli nie, to dlaczego?
Nigdy nie zajmowałem się badawczo porównywaniem systemów prawnych, więc na temat zapisów konstytucyjnych nie mam silnie wyrobionej opinii. Uważam, że w Polsce zbyt dużo decyzji jest podejmowanych na podstawie uwarunkowań prawnych, a zbyt mało na bazie sensu biznesowego. Byłoby dobrze tak zmienić konstytucję, że odwrócić te proporcje. Jeżeli gospodarka jest rynkowa i konkurencyjna, to społeczeństwo ma się dobrze. Jeżeli jest za dużo socjalu i przepisów a za mało rynku (tak jak teraz w Polsce) to gospodarka rozwija się słabo.

Marek: W jakich nowych technologiach, widzi Pan potencjał do impulsu, który by pomógł dźwignąć wzrost gospodarczy?
Obecnie nie widzę takiego potencjału w Polsce. Nie ma żadnej efektywnie realizowanej strategii rządowej, która pomogłaby taki potencjał osiągnąć, na razie jesteśmy dumni że w końcu lejemy kilometry asfaltu. Za to mamy najlepszych studentów informatyki na świecie, gdyby w nich zainwestować to takie innowacje mogłyby się rozwinąć. Był nawet taki projekt opracowany przez polskich informatyków, ale minister edukacji nie chciała dać pieniędzy.

uri_brodsky: Czy coraz to nowe i stale przedłużane programy pomocowe państw i banków centralnych oraz ich efekty, to wg Pana dowód na skuteczność, czy nieskuteczność polityki Keynesowskiej?
Krótkookresowo polityka Keynesowska okazała się skuteczna, globalna recesja była krótka i płytka. W długim okresie będziemy ponosili koszty tej polityki (czyli olbrzymiego długu publicznego) w postaci niskiego tempa wzrostu.

JosephMcNull: Jaki Pańskim zdaniem jest najkorzystniejszy dla polskiej gospodarki kurs przejścia ze złotego na euro? 3,5 zł?
Dobry byłby kurs w przedziale 4.00 – 4.50.

Grzegorz: Wszyscy mówią o kryzysie, ale czy w dzisiejszych czasach jest w ogóle możliwy taki kryzys jak w latach 30.? Tzn. z ogromnym bezrobociem, totalną nędzą i głodem? Czy tylko będzie to się objawiało tym, że ewentualnie o 1/3 zmniejszą się nasze zarobki?
Świat rozwinięty czeka dekada wolnego wzrostu, czy będzie stracona dekada jak w Japonii, na ten temat zdania są podzielone.

Jan: Jak Pan ocenia projekt rekomendacji KNF dot. ograniczenia kredytów walutowych do 50% portfela banków i jakie to może mieć skutki?
Zgadzam się z KNF. Komisja dba o stabilność sektora finansowego i taka decyzja jest potrzebna, żeby uniknąć węgierskiego scenariusza.

Radovicious: Czy uważa Pan, że Polsce grozi wzrost inflacji w przyszłym roku?
Tak z powodu podwyżki VAT i wzrostu cen żywności. Ale potem wzrost się osłabi, więc podwyżki stóp procentowych to byłby błąd w sztuce, powtórka błędu z 1999-2000 roku.

Radovicious: Czy zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że analiza techniczna to największa bujda XX wieku?
Napisałem w 1994 roku jedną z pierwszych w Polsce książek do analizy technicznej (dostępna tylko w dobrych bibliotekach;), więc nie mogę myśleć że to bzdura. Dużo ludzi tego używa, więc trzeba znać ważne poziomy wsparcia i oporu, przydaje się to timingu.

uri_brodsky: Jak długo może utrzymać się na świecie obecny system bankowy (fractional-reserve)?
Bardzo długo, bo nie ma realnej alternatywy.

Misio: Czy zauważa Pan, że Europa i USA coraz mniej produkują realnych, materialnych dóbr i żywności – czym to się może skończyć? Wszak usług konsultingowych do garnka nie włożymy…
Przyszłością krajów rozwiniętych są usługi. WTO powinno dokończyć liberalizację handlu
żywnością która powinna być produkowana w biednych krajach i eksportowana na cały świat, dzięki temu te kraje wyszłyby z biedy, bo na jałmużnie z Banku Światowego daleko nie zajadą (ryba zamiast wędki).

uri_brodsky: Czy przewiduje Pan, że Polska lub inny wysokorozwinięty kraj zawiesi
w przyszłości spłatę swoich długów? W jakiej perspektywie czasowej?

Tak, w ciągu 2-3 lat Grecja zrestrukturyzuje swoje zadłużenie.

Darek: Wielu ekonomistów twierdzi, że bardziej niekorzystne dla gospodarki byłoby zwiększenie stawek podatków dochodowych niż składki rentowej. Twierdzą przy tym, że wzrost składki rentowej jest mało zauważalny a podatku już tak (i tym samym na popyt wewnętrzny). Jak dla mnie jest tutaj raczej myślenie o własnej kieszeni niż o gospodarce. W rzeczywistości bowiem, mało odczuwalne podwyższenie składki może dotyczyć osób przekraczających próg płacenia składki, ale już dla większości osób jest to nawet bardziej odczuwalne, gdyż składka jest liczona od większej podstawy (przy podwyżce oczywiście o tę samą ilość p.p.). Byłbym wdzięczny za Pana stanowisko (zależy mi jednak na konkretnych argumentach a nie tylko hasłach).
Jedno i drugie zwiększa klin podatkowy i zniechęca do zatrudniania, przez co jest negatywne dla wzrostu gospodarczego. Większość modeli pokazuje, że dla wzrostu gospodarczego mniej szkodliwe jest podniesienie podatków pośrednich niż podnoszeni klina podatkowego.

Więcej odpowiedzi (mniej istotnych) w źródle

Źródło: Puls Biznesu, pb.pl,: 2012 – rok próby dla Polski
06.09.2010

Pomoc powodzianom w wykonaniu Muzułmanów

Wyparcia się wiary i przejścia na islam zażądano od chrześcijan w Pakistanie w zamian za skorzystanie z pomocy dla powodzian. Muzułmanie przypominają, że ich jałmużna nie może być przeznaczona dla niewierzących. Agencja Fides alarmuje, że dystrybutorzy pomocy dla powodzian, pochodzącej z krajów muzułmańskich, odmawiają jej chrześcijanom. Pakistańscy chrześcijanie przyznają, że zażądano od nich wyrzeczenia się wiary i przejścia na islam, jeśli chcą skorzystać z pomocy dla poszkodowanych. Muzułmanie zaś przypominają, że pomoc pochodząca z ich jałmużny może być przeznaczona jedynie dla wyznawców islamu, a nie dla niewierzących. Z kolei, Anila Gill, koordynatorka katolickiej pomocy dla powodzian, informuje, że pomoc dla powodzian realizowana jest bez przeszkód. – Terroryzm nie powstrzyma pomocy humanitarnej i zadań wykonywanych przez Caritas Pakistanu – zapewnia Gill. Dodaje, że pomoc kościelna dociera do poszkodowanych niezależnie od wyznawanej wiary. Jej zdaniem, nie ma mowy o jakimkolwiek dyskryminowaniu ofiar powodzi innych wyzwań. Sytuacja w Pakistanie jest niepokojąca. W poniedziałek doszło do kolejnego zamachu terrorystycznego w tym kraju. Terroryzm w dużej mierze zagraża wysiłkom organizacji humanitarnych, które pomagają pakistańskim powodzianom. eMBe/RadioVaticana.org