Fragment wywiadu z Selim Chazbijewicz współzałożycielem Związku Tatarów Rzeczypospolitej Polskiej
Zaczerniłem najważniejsze fragmenty.
– – – – – –
interia.pl: Tatarzy wielokrotnie przelewali krew za Polskę
14.09.2015
Katarzyna Pruszkowska: Z sondaży wynika, że Europejczycy boją się właśnie tego, że przyjmują do siebie uchodźców, którzy wyznają – ich zdaniem niebezpieczny – islam. Czy rzeczywiście coś nam zagraża?
– Islam nie jest jednorodną religią, na przykład Tatarzy są sunnitami – hanafitami, czyli wyznawcami dość łagodnego „odłamu”. Nasze kobiety się nie zasłaniają, nie stosujemy oczywiście barbarzyńskich kar, takich jak obcinanie głów czy rąk. To robią członkowie sekty wahabickiej, którzy rzeczywiście mogą być groźni. Należy pamiętać, że w islamie od XI wieku niewiele się zmieniło – chusty, okrutne kary, przekonanie o konieczności walki z niewiernymi nie wywodzą się z ducha Koranu, ale zostały wymyślone przez często prymitywnych średniowiecznych teologów.
Czy myśli pan, że uchodźcy, którzy przyjeżdżają do Europy, zasymilują się podobnie jak zrobili to Tatarzy?
– Nie liczyłbym na to. Wystarczy spojrzeć na to, co już od lat dzieje się za Odrą. Oczywiście teraz, w sytuacji zagrożenia, ci ludzie będą w stanie obiecać wszystko. Ale nie należy się łudzić, że nastąpi pełna asymilacja, bo nas dzieli kulturowa przepaść. W Europie panuje lęk przed islamem i funkcjonuje wiele mitów związanych z muzułmanami, ale po drugiej stronie jest to samo. W literaturze antyeuropejskiej czy antychrześcijańskiej również powtarza się bzdury, które sprawiają, że ci ludzie mają prawo bać się Europejczyków. Przykład? Kilka dni temu media podały, że uchodźcy nie chcą przyjmować od Węgrów jedzenia. To dlatego, że istnieje takie przekonanie, że Europejczycy do wszystkiego dodają wieprzowinę, nawet do wody. A islam zakazuje jedzenia świń. Więc uchodźcy boją się, że popełnią grzech i odmawiają przyjmowania posiłków.
– To bez wątpienia dla tych ludzi bardzo trudna sytuacja, bo uciekają nie tylko ze swojego kraju, ale także ze znanego im kręgu kulturowego. Wielu z nich wierzy w głupoty, które słyszeli od niepiśmiennych nauczycieli nienawidzących Europy i widzących w niej wyłącznie siedlisko zła. Mają prawo się bać. Dlatego uważam, że polityka przyjęta przez UE, która zakłada przyjmowanie uchodźców do krajów Europejskich, jest błędna i w dłuższej perspektywie nikomu nie pomoże.
Co w takim razie powinna zrobić Europa?
– Nie tylko Europa, bo nie tylko ona jest odpowiedzialna za to, co się dzieje. Pomóc powinny także Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny – wszystkie kraje, które miały w tym regionie swoje interesy. Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby stworzenie na Bliskim Wschodzie i Afryce Północnej stref bezpieczeństwa, do których zagrożeni ludzie mogliby uciekać. Nie mówię o obozach, ale o miejscach, w których funkcjonuje quasi-miejska infrastruktura, w których będzie można żyć, pracować i uczyć się przez dłuższy czas. W tej chwili na Bliskim Wschodzie funkcjonuje kilka upadłych krajów, czyli takich, które istnieją tylko na mapie, ale w których, prócz chaosu i wojny, nie ma już nic. Pomaganie konkretnym ludziom to jedna sprawa, ale jeśli w regionie nie zapanuje względny spokój, morze uchodźców nie będzie miało końca.
– Cała sytuacja, jak widać, zagraża istnieniu UE. Są już kraje, które nie zgadzają się z ogólnie przyjętą polityką i na własną rękę próbują radzić sobie z uchodźcami. Jeśli któryś kraj zdecyduje się w z powodu kryzysu wystąpić z UE, co deklarowali już Brytyjczycy, inne kraje mogą postąpić tak samo. Strefa Schengen chwieje się na naszych oczach. Jej założeniem było to, że w Europie jest na tyle bezpiecznie, że nie trzeba już kontrolować granic. A niektóre kraje, jak choćby Węgry, uważają, że kontrole trzeba przywrócić. Więc jaki będzie sens istnienia tej strefy, jeśli jej założenia będą przestrzegane tylko na papierze?
Jakie jest stanowisko polskich Tatarów w sprawie przyjmowania uchodźców?
– Oficjalne stanowisko Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP, którego nie należy mylić z Ligą Muzułmańską, do której należą muzułmanie pochodzenia arabskiego, jest takie, że nie popieramy przyjmowania uchodźców. Uważamy, że nie ma na to środków i warunków. Być może kościół ma więcej środków, które mógłby przeznaczyć na ten cel, ale my – nie.