Terroryzm w sieci – Rosyjska napaść na Estonię

Źródło: Rzeczpospolita: Terroryzm w sieci zagraża wszystkim
11.06.2007

rozmowa z premierem Estonii Panem Andrus Ansip.

Rz: Estonia sprzeciwia się stanowisku Polski, która walczy, by w Radzie UE głosowano w systemie pierwiastkowym. Czy nie jest on korzystny dla mniejszych krajów?

Andrus Ansip: Interesuje nas silna Unia Europejska. Nie zrobimy nic, co może ją osłabić. Należy skończyć dyskusję nad systemem głosowania, bo to przeszkadza Unii w ważniejszych zadaniach. Dlaczego Estonia tak bardzo chciała wejść do UE? Ze względu na swoje bezpieczeństwo. Oczywiście wiedzieliśmy, że UE to nie NATO, ale wiedzieliśmy też, że i UE jest parasolem ochronnym. To się zresztą sprawdziło, gdy kilka tygodni temu nastąpił atak cybernetyczny na Estonię. UE wsparła nas bardzo mocno. Ten przekaz dotarł do estońskiego społeczeństwa – poparcie dla członkostwa w UE jest rekordowe, sięga 87 procent.

Cybernetyczne problemy Estonii zaczęły się, gdy z centrum Tallina usunięto pomnik żołnierzy radzieckich. Czy mógłby pan powiedzieć wyraźnie, co się stało?

Nie byłoby poprawne politycznie, gdybym powiedział: „zaatakowała nas Rosja”. Ale komputery, które wykorzystano w ataku, miały też adres administracji prezydenta Putina. Akcja przeciwko Estonii była doskonale zsynchronizowana – w tym samym czasie demonstranci atakowali naszą ambasadę w Moskwie i przedstawicielstwo linii lotniczych. A oficjalna delegacja rosyjska, która odwiedziła Tallin, stwierdziła, że rząd Estonii powinien się podać do dymisji.

Uważa pan, że taki atak może się powtórzyć?

Wczoraj została zaatakowana Estonia, jutro mogą to być kraje Europy Środkowej. Proszę spojrzeć na to, co się przydarzyło mojemu krajowi, jak na modelowy przykład wojny cybernetycznej. Myślę, że to nie koniec.

Estonia ma zamiar się domagać, by cyberataki zostały uznane przez UE za akt terroru.

Została naruszona nasza suwerenność. Naruszyć suwerenność można, nie tylko wkraczając na terytorium jakiegoś państwa, ale dokonując inwazji na jego przestrzeń informatyczną, zagrażając funkcjonowaniu jego instytucji państwowych i banków. Cios był dla nas tym dotkliwszy, że Estonia jest najbardziej chyba zinternetyzowanym krajem świata. Nawet starsi ludzie szybko nauczyli się korzystać z bankowości internetowej, by uniknąć opłat bankowych. Znakomita większość zeznań podatkowych, aż 84 procent, jest składana przez Internet. To światowy rekord.

Czy dzisiaj, znając cenę, jaką zapłaciła Estonia za usunięcie pomnika radzieckich żołnierzy z centrum Tallina, podjąłby pan taką samą decyzję?

To była słuszna decyzja. Wydaje się niewłaściwe, by groby żołnierzy pochowanych przy pomniku znajdowały się tak po prostu na miejskim skwerze. Nie było to godne miejsce do oddawania czci zmarłym. Przychodzili tam ludzie, którzy organizowali wiece, inni pili tam alkohol, a dla jeszcze innych było to po prostu miejsce, w którym czeka się na autobus. Wszystkie Kościoły uważały, że zmarłych żołnierzy należy pochować na cmentarzu. Taką opinię rok wcześniej wygłaszała nawet Cerkiew prawosławna w Estonii, choć później rzeczywiście protestowała przeciw przeniesieniu pomnika.

Ale bardziej istotne wydają się jednak powody polityczne?

Pomnika nie można było traktować jednoznacznie. Oczywiście upamiętniał ofiary drugiej wojny światowej. Ale upamiętniał też sowieckie imperium, za którym niektórzy odczuwają nostalgię. I był pomnikiem sowieckiej dominacji nad Estonią. Proszę sobie wyobrazić – po wkroczeniu Armii Czerwonej do Estonii, sto tysięcy ludzi zostało wymordowanych lub zesłanych na Syberię. Drugie sto tysięcy musiało emigrować, by nie spotkał ich taki sam los. A więc straciliśmy dwieście tysięcy, a cały naród to był milion ludzi. Dlatego trzeba było przenieść ten pomnik na cmentarz. Tam stracił te wszystkie złe znaczenia. Teraz upamiętnia po prostu ofiary wojny. Będzie nie dzielić, ale łączyć społeczeństwo.

Ale na razie konsekwencje usunięcia pomnika z punktu widzenia stosunków z Rosją są dla Estonii fatalne.

Bardzo się martwię, że w sondażu, który został niedawno w Rosji przeprowadzony, Estonia została uznana za największego wroga tego kraju. To po prostu niewyobrażalne. W jaki sposób mała Estonia może w ogóle być czyimś największym wrogiem? Wygłaszanie takich opinii to po prostu wstyd.
rozmawiała Maja Narbutt

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.